11.02.2016

„Straż! Straż!” Terry Pratchett

„Straż z zasady nie miesza się do bójek. O wiele prościej jest wkroczyć później i aresztować wszystkich nieprzytomnych.”



Służba na Straży Nocnej bynajmniej nie należy do zajęć zapewniających splendor i powszechny szacunek, a cóż dopiero mówić o dowodzeniu tą formacją. Niestety, kapitan Vimes nie ma wyboru, szuka więc pociechy na dnie butelki, jego dwóm podwładnym nie pozostaje zaś nic innego jak starannie unikać miejsc, gdzie może zostać popełnione jakiekolwiek przestępstwo. Wszyscy zdążyli przywyknąć do tej sytuacji, lecz pewnego dnia wybucha potworne zamieszanie: oto do Ankh-Morpork przybywa gigantyczny krasnolud Marchewa i postanawia zostać najlepszym strażnikiem w historii miasta - akurat wtedy, gdy do miasta przybywa smok. Powieść tłumaczy, dlaczego z pewnych względów można to uznać za zdarzenie pozytywne, z innych za negatywne. Marchewa nie ma co do tego wątpliwości.
[opis wydawnictwa]

Witaj, zagubiony czytelniku! Zatem, jakimś zupełnie niewytłumaczalnym przypadkiem wśród bibliotecznych regałów trafiłeś na półkę wypełnioną po brzegi żółto-pomarańczowymi grzbietami dość wątłej postury. Z ciekawości siłujesz się, by wyjąć jedną, jednocześnie starając się nie zaścielić posadzki całą serią, i spoglądasz na rozgardiasz na okładce ze smokiem w roli głównej. Jedna z brwi ucieka do sufitu, gdy dostrzegasz intrygujący tytuł, a trybiki w mózgu powoli zaczynają łączyć fakty z nazwiskiem Pratchetta. A tak, to przecież nieśmiertelny Terry Pratchett, po którego dotychczas nigdy jeszcze nie sięgnąłeś, choć śmiesz się nazywać fanem fantastyki. Bez zbędnych refleksji zamierzasz to nadrobić i z wybraną pozycją ruszasz do bibliotekarki.

Piiik, zwrot do dwudziestego, (nędzna imitacja uśmiechu) do widzenia i nawet nie próbuj niczego kombinować. Pewnie w innych okolicznościach zwróciłbyś uwagę na niezbyt przyjazny wzrok wiercący dziurę na samym środku Twojego czoła, niewiele wyżej linii oczu - jednak tym razem zdążyłeś otworzyć swoją nową zdobycz i właśnie czytasz dedykację, która to dała Ci do zrozumienia, że trzymasz w dłoniach małą perełkę. I gdyby nie to, że na zewnątrz panuje nielitościwy mróz, prawdopodobnie w dalszym ciągu miałbyś otwartą książkę przed oczami - ponieważ jednak rękawiczki wygrywają batalię, mózg powoli delektuje się nowymi informacjami: ach, w końcu coś, z czego będzie kipiało szaleństwem.

Na ile to możliwe, zasiadasz wygodnie w fotelu przy oknie, za którym migają śnieżne krajobrazy, gdzieś za Tobą jacyś ludzie śmieją się do rozpuku, radio gra w tle dyskotekowymi przebojami, a kierowca sprawdza, z jaką maksymalną prędkością może autobusem pokonać zakręt. Jednak w ogóle nie odczuwasz żadnego dyskomfortu, wszystko to dzieje się gdzieś poza Tobą - bo Ty sam właśnie teraz znajdujesz się daleko w Świecie Dysku, w miasteczku zwanym Ankh-Morpork. Stwierdzono dwa przypadki oderwania się od lektury, a) gdy ktoś bezczelnie prosi, byś przestał się tak głośno śmiać i b) gdy nagle, nie wiadomo jakim cudem, kątem oka dostrzegasz, że zbliżasz się do swojego przystanku. Chowasz Straż! Straż! do torby i wyskakujesz z autobusu gnany niecierpliwionym wzrokiem kierowcy.

Gdy przemierzasz ulice, brodząc w głębokim śniegu, zaczyna do Ciebie dochodzić, do czego właśnie się doprowadziłeś. Wypożyczyłeś książkę, której autor swoim humorem i dystansem do popularnych motywów rozkochał Cię w sobie na zabój; książkę pełną ciepłych postaci, od których, doskonale to wiesz, nigdy się już nie uwolnisz; książkę, którą buduje świat zupełnie unikatowy, choć z pozoru przecież tak typowy - nic jednak bardziej mylnego. A przede wszystkim: wypożyczyłeś książkę, po lekturze której już do końca swych dni nie będziesz mógł się powstrzymać, by, spytany o godzinę, odpowiadać: „Już siódma! I wszystko jest w porządku!” I nawet nie zauważasz, kiedy docierasz do końca historii - choć to tylko preludium do czajenia się na kolejne części zwariowanych przygód, od których wykazujesz pierwsze oznaki uzależnienia.

Następnie, wróciwszy do domu, siadasz przed komputerem i starasz się w miarę możliwości napisać normalną recenzję, by zachęcić wszystkich do sięgnięcia po Pratchetta - patrząc jednak na efekt końcowy, całkiem prawdopodobne, że chyba tylko utwierdziłeś ludzi w przekonaniu, jakoby jedynym słusznym działaniem na zachowanie zdrowia psychicznego, jest omijanie ów autora szerokim łukiem. I słusznie, przynajmniej będzie więcej dostępnych tomów dla Ciebie!

Okraszasz swoją recenzję garścią gwiazdek ★★★★★★★★☆☆ i lecisz szybko sprawdzić, czy może ktoś już wreszcie oddał Zbrojnych!

Wyzwanie 2016
6. Pierwsze spotkanie z autorem
13. Książka z długiej serii (przynajmniej czterotomowej)
25. Okładka w kolorach jesieni
26. Pożyczona z biblioteki