„Straż z zasady nie miesza się do bójek. O wiele prościej jest wkroczyć później i aresztować wszystkich nieprzytomnych.”
Służba na Straży Nocnej bynajmniej nie należy do zajęć zapewniających splendor i powszechny szacunek, a cóż dopiero mówić o dowodzeniu tą formacją. Niestety, kapitan Vimes nie ma wyboru, szuka więc pociechy na dnie butelki, jego dwóm podwładnym nie pozostaje zaś nic innego jak starannie unikać miejsc, gdzie może zostać popełnione jakiekolwiek przestępstwo. Wszyscy zdążyli przywyknąć do tej sytuacji, lecz pewnego dnia wybucha potworne zamieszanie: oto do Ankh-Morpork przybywa gigantyczny krasnolud Marchewa i postanawia zostać najlepszym strażnikiem w historii miasta - akurat wtedy, gdy do miasta przybywa smok. Powieść tłumaczy, dlaczego z pewnych względów można to uznać za zdarzenie pozytywne, z innych za negatywne. Marchewa nie ma co do tego wątpliwości.
Służba na Straży Nocnej bynajmniej nie należy do zajęć zapewniających splendor i powszechny szacunek, a cóż dopiero mówić o dowodzeniu tą formacją. Niestety, kapitan Vimes nie ma wyboru, szuka więc pociechy na dnie butelki, jego dwóm podwładnym nie pozostaje zaś nic innego jak starannie unikać miejsc, gdzie może zostać popełnione jakiekolwiek przestępstwo. Wszyscy zdążyli przywyknąć do tej sytuacji, lecz pewnego dnia wybucha potworne zamieszanie: oto do Ankh-Morpork przybywa gigantyczny krasnolud Marchewa i postanawia zostać najlepszym strażnikiem w historii miasta - akurat wtedy, gdy do miasta przybywa smok. Powieść tłumaczy, dlaczego z pewnych względów można to uznać za zdarzenie pozytywne, z innych za negatywne. Marchewa nie ma co do tego wątpliwości.
[opis wydawnictwa]
Witaj, zagubiony czytelniku! Zatem, jakimś zupełnie niewytłumaczalnym przypadkiem wśród bibliotecznych regałów trafiłeś na półkę wypełnioną po brzegi żółto-pomarańczowymi grzbietami dość wątłej postury. Z ciekawości siłujesz się, by wyjąć jedną, jednocześnie starając się nie zaścielić posadzki całą serią, i spoglądasz na rozgardiasz na okładce ze smokiem w roli głównej. Jedna z brwi ucieka do sufitu, gdy dostrzegasz intrygujący tytuł, a trybiki w mózgu powoli zaczynają łączyć fakty z nazwiskiem Pratchetta. A tak, to przecież nieśmiertelny Terry Pratchett, po którego dotychczas nigdy jeszcze nie sięgnąłeś, choć śmiesz się nazywać fanem fantastyki. Bez zbędnych refleksji zamierzasz to nadrobić i z wybraną pozycją ruszasz do bibliotekarki.
Piiik, zwrot do dwudziestego, (nędzna imitacja uśmiechu) do widzenia
Na ile to możliwe, zasiadasz wygodnie w fotelu przy oknie, za którym migają śnieżne krajobrazy, gdzieś za Tobą jacyś ludzie śmieją się do rozpuku, radio gra w tle dyskotekowymi przebojami, a kierowca sprawdza, z jaką maksymalną prędkością może autobusem pokonać zakręt. Jednak w ogóle nie odczuwasz żadnego dyskomfortu, wszystko to dzieje się gdzieś poza Tobą - bo Ty sam właśnie teraz znajdujesz się daleko w Świecie Dysku, w miasteczku zwanym Ankh-Morpork. Stwierdzono dwa przypadki oderwania się od lektury, a) gdy ktoś bezczelnie prosi, byś przestał się tak głośno śmiać i b) gdy nagle, nie wiadomo jakim cudem, kątem oka dostrzegasz, że zbliżasz się do swojego przystanku. Chowasz Straż! Straż! do torby i wyskakujesz z autobusu gnany niecierpliwionym wzrokiem kierowcy.
Gdy przemierzasz ulice, brodząc w głębokim śniegu, zaczyna do Ciebie dochodzić, do czego właśnie się doprowadziłeś. Wypożyczyłeś książkę, której autor swoim humorem i dystansem do popularnych motywów rozkochał Cię w sobie na zabój; książkę pełną ciepłych postaci, od których, doskonale to wiesz, nigdy się już nie uwolnisz; książkę, którą buduje świat zupełnie unikatowy, choć z pozoru przecież tak typowy - nic jednak bardziej mylnego. A przede wszystkim: wypożyczyłeś książkę, po lekturze której już do końca swych dni nie będziesz mógł się powstrzymać, by, spytany o godzinę, odpowiadać: „Już siódma! I wszystko jest w porządku!” I nawet nie zauważasz, kiedy docierasz do końca historii - choć to tylko preludium do czajenia się na kolejne części zwariowanych przygód, od których wykazujesz pierwsze oznaki uzależnienia.
Następnie, wróciwszy do domu, siadasz przed komputerem i starasz się w miarę możliwości napisać normalną recenzję, by zachęcić wszystkich do sięgnięcia po Pratchetta - patrząc jednak na efekt końcowy, całkiem prawdopodobne, że chyba tylko utwierdziłeś ludzi w przekonaniu, jakoby jedynym słusznym działaniem na zachowanie zdrowia psychicznego, jest omijanie ów autora szerokim łukiem. I słusznie, przynajmniej będzie więcej dostępnych tomów dla Ciebie!
Okraszasz swoją recenzję garścią gwiazdek ★★★★★★★★☆☆ i lecisz szybko sprawdzić, czy może ktoś już wreszcie oddał Zbrojnych!
Wyzwanie 2016
6. Pierwsze spotkanie z autorem
13. Książka z długiej serii (przynajmniej czterotomowej)
13. Książka z długiej serii (przynajmniej czterotomowej)
25. Okładka w kolorach jesieni
26. Pożyczona z biblioteki
Ależ oryginalny sposób na recenzję! Bardzo mi się spodobała. :) Terry jest znany, mam gdzieś jedną jego książkę, a jeszcze nie czytałam — wstyd! Teraz na pewno to zrobię. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwww.majuskula.blogspot.com
Miło mi to słyszeć (czytać), że taka forma recenzji przypadła Ci do gustu! A po Terry'ego naprawdę warto sięgnąć, choć z tego, co się orientowałam, jego pierwsze książki są nieco słabsze - dlatego lepiej zaczynać od późniejszych cykli ze Świata Dysku. :)
UsuńŁo matko, ale cudowny tekst popełniłaś <3 Jako że z Pratchettem miałam styczność raz i podziwiałam, ale zarazem nie pokochałam, nie miałam w planach szybko dawać mu drugiej szansy. Ale to szaleństwo bijące z tej notki przekonuje mnie, że muszę to spotkanie odbyć o wiele prędzej :D
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję! ♥ Z Pratchettem to jest różnie, bo ma lepsze i słabsze książki - koleżanka, która przeczytała niemal wszystko, co wydał, cykl o Straży Miejskiej uważa za jeden z lepszych, dlatego poleciła mi zacząć właśnie od niego. Może sięgnęłaś po którąś z tych mniej Pratchettowskich książek? A myślę, że warto dać mu szansę, bo naprawdę można się zakochać! :)
Usuńtakie małe opowiadanko ci wyszło :D I przyjemnie się czytało odrywając na chwilę od moich popranych bohaterów, z którymi mierzę się drugi raz w tej samej historii, bo za pierwszym razem wysżło nie tak, jak chciałam :') A Pratchett to mnie ostatnio chyba prześladuje, więc pora chyba coś... przeczytać.
OdpowiedzUsuńDziękuję, nawet nie wiesz, jaki wielki uśmiech wyrósł mi na twarzy! :) Koniecznie sięgnij kiedyś po Pratchetta, bo zdecydowanie warto! ♥
UsuńW życiu nie słyszałam o tej książce, ale skoro taka wysoka ocena ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńhttp://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/
W takim razie zostaje mi tylko gorąco Ci ją polecić, bo myślę, że naprawdę warto poznać Świat Dysku! ♥
UsuńRecenzja jest świetna! Sama książka nie jest może w moim klimacie, ale przyznam, że zarekomendowałaś ją odpowiednio :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję! ♥
UsuńNo wiesz co, nazwać Ankh-Morpork miasteczkiem? Toż to prawdziwa metropolia, pępek świata i centrum zdarzeń, a nie jakaś podrzędna mieścina *pufa z oburzenia*
OdpowiedzUsuńAle kolejne tomy cyklu o Straży są jeszcze lepsze.:) I polecam cykl o Śmierci.:)
Najmocniej przepraszam, cóż to za niedopatrzenie, jak śmiałam! :D
UsuńOo, dziękuję, z chęcią poszukam! (Bo na Zbrojnych to się chyba nie doczekam :P)
Książki Pratchetta kojarzą mi się z dzieciństwem, domem i tatą. W domu zawsze leżał stos jego książek a tata w kółko czytał te niesamowicie barwne i wtedy, trochę przerażające książki :) Mimo, ze nigdy nie czytałam żadnej z nich czuję ogromny sentyment i ciepło robi mi się na serduszku, gdy widzę je np. w księgarni. Dzielnie zbieram edycję kolekcjonerską, niby dla taty, ale mam nadzieję, że w końcu sięgnę i sprawdzę czym się tak zachwyca :D
OdpowiedzUsuńRecenzja napisana świetnie, dobrze się czyta! :)
Bardzo dziękuję!
UsuńMam nadzieję, że uda Ci się sięgnąć po którąś z książek Pratchetta - kto wie, może będziesz kontynuować rodzinną tradycję? ;) Ale z drugiej strony, istnieje spore prawdopodobieństwo, że ciężko by Ci było rozstać się ze zbieraną edycją kolekcjonerską... ;)
Bardzo oryginalna recenzja :). Teraz już po prostu muszę sięgnąć po tą książkę- wszak śmiem nazywać się fanką fantastyki! :D /Klaudia
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Sięgnij, sięgnij, naprawdę warto! :D
UsuńHehehehe, bardzo fajna recka. Czytałem z zainteresowaniem i uśmiechem. :) Piszesz coś swojego, jakieś opowiadania czy coś?
OdpowiedzUsuńSam sięgnąłem po pożółkłą, zmiętoszoną i ogólnie zużytą książkę Pratchetta, która pojawiła się w antykwariacie akurat w czasie, kiedy miałem ją kupić. Mogłem mieć nową, kupiłem zużytą za kilka złotych, ale nie żałowałem. Czytało się dobrze. Pratchett jest bardzo specyficzny i "Kolor magii" spowodował, że będę chciał poczytać kolejne, bo lubię takie ironiczno-sarkastyczne książki, z dobrym humorem, czy po prostu satyry. A poza tym czytałem, że autor był bardzo pozytywnych gościem, więc na pewno sięgnę jeszcze nie raz. :)
Przyznam, że już od lat niczego nie pisałam, więc całkiem prawdopodobne, że odezwały się jakieś zaniedbane potrzeby. Ale bardzo miło mi to słyszeć, dziękuję! :)
UsuńWiesz, muszę przyznać, że Pratchetta to się chyba najlepiej czyta takiego zużytego - bo z jednej strony, jest to swoisty hołd w stronę autora, a z drugiej, to, co zostawili poprzedni czytelnicy wywołuje nie mniejszy uśmiech niż sama treść. :D
Rany, jak to wszystko pięknie ubrałaś w słowa!
OdpowiedzUsuńWstyd przyznać, ale ja Terry'ego Pratchetta mam wciąż przed sobą i trochę obawiam się tego pierwszego spotkania.. ale dzięki Twojej cudownej recenzji moje obawy topnieją :)
Jejku, dziękuję ♥
UsuńMam nadzieję, że uda Ci się po Pratchetta sięgnąć i nawet jeśli nie zakochasz się w nim tak, jak ja, to że przynajmniej przeżyjesz coś niezapomnianego! :D
Bardzo ciekawa forma recenzji!
OdpowiedzUsuńPratchett i Pratchett... Teraz wiele osób go czyta ze względu na jego (?) rok, a ja wciąż w lesie... Czas nadrobić!
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nową recenzję!
Przerwa na książkę
Snapchat: przerwa_ksiazke
Bardzo dziękuję! :)
UsuńO, naprawdę ten rok jest rokiem Pratchetta? Nawet nie widziałam!
Świetna recenzja i bardzo oryginalna! Pratchetta nie znam jeszcze, ale chce go poznać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :D A jak to nie znasz, w końcu do Długiej Ziemi Pratchett też przyłożył rękę, więc liczy się! ;P
UsuńAle to chyba nie to samo :P Z tego co czytam recenzje jego książek i tylko jego to zupełnie są inne niż Długa Ziemia :)
UsuńIstotnie, zdecydowanie nie to samo, ale jakby nie było, nie możesz zaprzeczyć, że z Pratchettem styczności nigdy nie miałeś. :P
UsuńNo dobra, dobra :P
UsuńNiesamowita recenzja! Bardzo oryginalna.
OdpowiedzUsuńAutor jeszcze przede mną, ale skoro ten rok nazywany jest jego rokiem, to powinnam się z nim zapoznać!
Pozdrawiam,
annwithbooks
Dziękuję! ♥ Koniecznie po niego w tym roku sięgnij, to może być naprawdę niezwykłe doświadczenie! ;)
Usuń