Gdy krew bohaterów zrosi Martwą Ziemię, stal będzie musiała dosięgnąć zdrajców.
Sto pięćdziesiąt lat po powstaniu Martwej Ziemi z twierdzy granicznej wyrusza oddział żołnierzy, by wąskim przesmykiem przekroczyć zapomnianą krainę. W starym klasztorze u podnóża Smoczych Gór ukryte jest coś, co musi powrócić do królestwa, zanim Zasłona Martwej Ziemi pęknie i zaniknie.
Silny oddział pod dowództwem Dartora, starego, zaprawionego w bojach oficera, wkracza w suche stepy, by zmierzyć się z demonami przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Prawdziwy cel misji zna tylko przysłany w ostatniej chwili przewodnik. Lecz nawet on – tajemniczy Arthorn – nie przypuszcza, jaki los przygotowali dla nich bogowie i jak krucha jest równowaga znanego im świata.
[opis wydawnictwa]
Choć fantastyki w księgarniach nie brakuje, ze świecą szukać porządnego fantasy w pełnym znaczeniu tego słowa - już nie mówiąc o takim z naszego ogródka, w którym królują przez lata hodowane przez czytelników drzewa, przyćmiewające nieco blask świeżych pędów. Jednak przyznam szczerze, że nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam tak dobry polski debiut w gatunku, wszak ostatnimi czasy namnożyło nam się grafomanów - a tu, niczym promień słońca rozpraszający żądnych krwi powrotników, pojawia się Jacek Łukawski z serią, która ma zadatki na wejście do kanonu. Ha! Serię, która zdecydowanie wnosi powiew świeżości, zaspokajając rosnący u miłośników polskiej fantastyki apetyt.
Jeśli niestraszne Wam machanie mieczem, krwawe bitwy, trudne przeprawy oraz ucieleśnienia najstarszych legend i bajd, Krew i stal będzie lekturą doskonałą. Toż to kwintesencja klasycznego fantasy, w które wsiąka się jak posoka w glebę! Nie dość, że z zapartym tchem śledzi się przygody bohaterów, to jeszcze po krótkiej chwili wydaje się, że dostaliśmy wybrakowany egzemplarz - chwila, chwila, gdzie te obiecane 400 stron? I czemu za oknem jest już ciemno?! Wrażenie oderwania od rzeczywistości tylko potęguje fakt, że książka stylizowana jest na język lekko archaizowany, często o przestawionym szyku zdania. Być może jest to ciężkie do przejścia w początkowych rozdziałach dla osób niewprawionych, wystarczy się jednak wkręcić, co wcale z trudnością nie przychodzi, by całkowicie ulec quasi-średniowiecznej atmosferze.
W Krwi i stali zaczęłam się na poważnie zakochiwać, gdy zdałam sobie sprawę, że nie sposób spotkać na kartach tej powieści zachowań w stylu Legolasa nieprzejmującego się prawami fizyki - to książka, w której mimo występowania magii, wszystko trzyma się kupy, a nawet Arthorn nieraz dostanie w głowę, wykorzystując zapasy adrenaliny w normalnym zakresie (czyli nie będzie biegał przez tydzień jak kurczak z uciętym łbem). Nie można również zapomnieć o słowiańskiej mitologii - słowiańskiej mitologii! Coraz częściej znaleźć można historie nawiązujące do bóstw nordyckich czy celtyckich, a przecież my też mamy coś do zaoferowania, z czego Łukawski czerpie garściami i to ze świetnym efektem. Czytając, człowiek nabiera wrażenia, że słusznie powiedział zauważył autor słów cudze chwalicie, swego nie znacie.
Spotkałam się z opinią zarzucającą książce pozbawionych charakteru postaci i choć usiłowałam się doszukać argumentów skłaniających się ku tej tezie, szybko zaniechałam tych bezowocnych poszukiwań. Osobiście bardzo polubiłam głównych bohaterów, z których dwójka doskonale dopełniała Arthorna; a nawet sam czarny charakter, bufon, jakich mało, przypadł mi do gustu swoją kreacją. Wiele epizodycznych postaci również zapadło mi w pamięć i szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać kolejnego tomu, który rozwinie interesujące mnie wątki - bo jestem przekonana, że mając kolejne dwie części w planach, autor jeszcze zdąży nas zaskoczyć.
Rzadko zwracam uwagę na wydanie, tym razem jednak nie mogę się powstrzymać! Wydawnictwo stanęło na wysokości zadania, oddając nam w ręce książkę, która zachwyca nie tylko intrygującą okładką, ale również dopracowanym wnętrzem - poczynając od zdobnych inicjałów i powtórzeniem motywu pękającej ziemi na początku każdego rozdziału, a kończąc na ilustracjach na całych stronach nawiązujących do treści; nie brakuje również mapy świata wykreowanego przez Łukawskiego, do której samą przyjemnością było wracać podczas lektury. Więc jeśli jeszcze się wahacie, może fakt tej uczty dla zmysłów pomoże Wam podjąć decyzję.
Nie ma co ukrywać, jest to obowiązkowa lektura dla każdego fana dobrego fantasy, a już w szczególności takiego, który ceni sobie naszych rodzimych autorów. Będzie to też dobry start dla osób, które dotychczas raczej omijały ten gatunek - bo choć stylizacja może z początku niektórych odstraszyć, to lekkość pióra Łukawskiego pozwala nieść się przez kolejne strony powieści. Fabuła jest za to nieobliczalna i pomimo wiedzy o tym, że bohater jest w drodze, tak naprawdę nie sposób dojść do tego, co po tej drodze może go spotkać - nie ma co liczyć na przewidywalność, kiedy nawet nie ma się pomysłu na to, co znajdzie się w kolejnym rozdziale. Czytajcie, bo warto! Ja tymczasem idę się zaszyć w kącie, bo doszła do mnie smutna prawda, że trochę na drugi tom będę musiała jeszcze poczekać... ★★★★★★★★☆☆
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non.
To już druga recenzja tej książki, którą widzę w bardzo krótkim czasie. Przypadek? Nie sądzę.
OdpowiedzUsuńJak wspominałam już kilkukrotnie, naprawdę jestem zrażona do polskiej fantastyki i jeśli mam być szczera, nawet nie wiem dlaczego. Widząc polskie nazwisko na okładce nawet najlepiej zapowiadającej się powieści jestem w stanie potwornie się zniechęcić i porzucić plany czytania jej - ale skoro poleciłaś, poszukam jej w bibliotece. Może, kiedyś :-)
Pozdrawiam i zapraszam na recenzję "Każdego dnia" :-*
Wiesz, wcale Ci się nie dziwię, bo jest bardzo dużo słabej fantastyki w Polsce i ze świecą szukać perełek - myślę, że tę książkę jak najbardziej do takich można zaliczyć, więc jak będziesz miała okazję, to sięgnij! A nuż Twoje nastawienie się zmieni :)
UsuńCzytam drugą pozytywną opinię na temat tej książki i nasuwa mi się do głowy Wegner. Słusznie? Czytałaś coś od Roberta M. Wegnera?
OdpowiedzUsuńZaintrygowało mnie wydanie, ale bardzo nie lubię czytać cykli, które nie są skończone, a tym bardziej jeśli nie wiadomo, kiedy się pojawią następne tomy. Kiedy ma być ten 2?
Oj, nie, nic Wegnera nie czytałam...
UsuńDoskonale wiem, co masz na myśli, ja nie wiem, jak dożyję do kolejnego tomu! Nie mam pojęcia, kiedy on wyjdzie, ale na stronie autora czytałam, że jest już w trakcie pisania - jednak pewnie nie ma co liczyć, że jeszcze w tym roku... :C
Dlatego ja po tą książkę nie sięgnę na pewno, aczkolwiek recenzja znowu mi się spodobała, koleżanko medyk. :) Ty możesz jednak będziesz kiedyś jak Tess Gerritsen? Z zawodu medyk, pracująca jako pisarz thrillerów medycznych. Jak Ci się widzi taka wizja? ;)
UsuńHaha, wizja wspaniała, choć do pisania thrillerów to nie wiem, czy się nadaję (chyba że będę spisywać swoje przygody, bo mam ten nieprzyjemny zwyczaj wpadania w różne niefortunne wydarzenia) :D
UsuńBrzmi ciekawie. :)
UsuńNa samej końcówce recenzji odnalazłam u Ciebie drobne powtórzenie, które z lekkością wyłapiesz. ;)
OdpowiedzUsuńA co do książki to tego typu klimaty nie są moją domeną. Jak dla mnie mogą być za ciężkie, ale może kiedyś zakocham się w takich światach? Kto wie? ;)
Pozdrawiam! :)
Faktycznie, dziękuję za zwrócenie uwagi! :D
UsuńWidziałam jakiś czas temu zapowiedź tej książki i po przeczytaniu opisu nie byłam do końca pewna czy to akurat mój klimat... Teraz też nie jestem do końca przekonana, ale jeśli trafiłaby się okazja, to skorzystałabym :>>>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com
Jak będziesz miała możliwość, spróbuj, a nuż Cię zaskoczy :)
UsuńKsiążka czeka już u mnie w domu, więc niedługo się za nią zabiorę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jestem ciekawa Twojej opinii! ;)
UsuńNigdy nie słyszałam o autorze,ani o książce. Być może kiedyś po nią sięgnę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Nie dziwię się, bo książka wyszła niecały tydzień temu :P
UsuńOd czasu do czasu sięgnę po fantasy, ale nie jestem wielką fanką, dlatego cieszę się, że ta powieść nadaje się też dla laików :) Twoja recenzja dołożyła kolejną cegiełkę, bo ostatnio widuje pozytywne opinie na temat tego debiutu, to musi o czymś świadczyć :)
OdpowiedzUsuńI zdecydowanie świadczy! :)
UsuńRecenzję przeczytam, gdy sam zapoznam się z książką :) Nie chciałbym niczym się sugerować w trakcie czytania :)
OdpowiedzUsuńJest 8/10 czyli się podobało :D
Oczywiście, że się podobało! :D Mam nadzieję, że i Tobie do gustu przypadnie ♥
UsuńKurczę, a niedawno mnie naszła myśl, że jeżeli idzie o fantasy, to nic ciekawego ostatnio się nie ukazuje, oczywiście nie licząc kontynuacji znanych serii i autorów, którzy wyrobili sobie markę.
OdpowiedzUsuńZ chęcią Łukowskiego sprawdzę, tym bardziej, że lubię testować polskich fantastów. Co jakiś czas się rozczarowuję, ale może ten debiut jednak okaże się rzeczywiście udany. Przekonałaś mnie ;) Może nie poelcę jutro do księgarni, żeby sobie fundnąć książkę z okazji nowego semestru (bo każdy powód jest dobry...), ale na wiosnę spróbuję się zaopatrzyć w ten tytuł.
Wydawnictwo słynie z porządnych wydań, co można zauważyć na przykłądzie Chłopców. Świetnie im się udało zrobić te cztery tomy z półokrągłymi grzbietami :) No i Patykiewicz też mi się podoba, na pewno za wydanie nie można na SQN narzekać, ale i na innych płaszczyznach się sprawdzają ;)
Cieszę się, że udało mi się Ciebie przekonać do tej książki - jak dla mnie jest to dobry sposób na odzyskanie wiary w polskich pisarzy fantastyki i osobiście trzymam za Łukawskiego kciuki, by wciąż się rozwijał i płodził kolejne części (bo jak można zostawić fabułę w takim momencie?!) :D
UsuńOch, a ja z Chłopcami jeszcze spotkania nie miałam! Ech, trzeba nadrobić, zdecydowanie...
Ja się i cieszę i nie, że się przekonałam, bo to oznacza jeszcze jedną książkę na liście do przeczytania ;) A praca licencjacka sama się nie napisze (podobno).
UsuńHaha, święta prawda! :D
UsuńJuż dopisane do listy!
OdpowiedzUsuńA jeszcze a propos twoich recenzji tak zapamiętałam twoją recenzję książki Pratchetta, że ją sobie dzisiaj wypożyczyłam :D
Ooo ♥
UsuńZapowiada się naprawdę fantastycznie! I to w pełni znaczenia tego słowa :D Z jednym mogę się zgodzić już teraz: okładka jest rzeczywiście piękna.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że mitologia słowiańska również ma w sobie ogromny potencjał, po który warto sięgać. Cieszę się, że zrobił to nasz rodzimy autor, na dodatek w swoim debiucie. Mam sentyment zarówno do piszących rodaków, jak i debiutantów, a do tego dawno już nie czytałam fantasy z prawdziwego zdarzenia. Twoja recenzja mi mówi, że muszę koniecznie tę książkę zdobyć, aż nie mogę się doczekać, kiedy wpadnie mi w ręce :D
Pozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Prawda? Okładka jest świetna! <3
UsuńO, to myślę, że się nie zawiedziesz! :D
Nie jestem jakąś wielką fanką fantasy, ale widzę, że muszę nadrobić zaległości, a Twoja rekomendacja jeszcze bardziej mnie przekonuje ;) I jeszcze okładka całkiem nienaganna ;) Pozdrawiam♥
OdpowiedzUsuńhttp://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/
Zdecydowanie warto ♥
UsuńCoraz cześciej przewija mi się ta książka. Może kiedyś wpadnie w moje łapki bo po ostatnim spotkaniu z polskim fantasy chcę więcej! Jednak teraz nie mam jakoś ochoty na takie klimaty, ale zapamiętam tę pozycje na jesień :D
OdpowiedzUsuńNa jesień?! O matulu, to strasznie dalekosiężne masz plany! :D
UsuńBardzo chętnie przeczytam tą ksiązkę- ostatnio zaczęłam czytać trochę więcej polskich autorów, a ta ksiązka to w dodatku fantastyka, którą uwielbiam :) /Klaudia
OdpowiedzUsuńW takim razie to powinno być coś idealnego dla Ciebie! :)
UsuńFanem fantastyki JESZCZE nie jestem, chociaż zdumiewa mnie ciagle, jak szybko zdobywa popularność. A jeszcze bardziej zaskakujący (oczywiście w baaaaardzo miły sposób) jest to, że Polacy coraz chętniej sięgają po polskich autorów! Doczekałam się w swoim życiu, a obawiałam się od zawsze, że w pewnym momencie rodzimi pisarze już zupełnie zejdą z półek w księgarniach, a tu proszę... Sprawdzają się w każdym gatunku i to nieraz lepiej od amerykańskich kolegów po fachu :)
OdpowiedzUsuńPo książkę na pewno sięgnę, jednak nie wcześniej niż w kwietniu. Szczerze mówiąc.. juz nie mogę się doczekać!
http://ksiegoteka.blogspot.com/
No widzisz, a tu wygląda na to, że Polacy wcale gorsi od Amerykanów nie są - zresztą taki Sapkowski to ma sławę międzynarodową :P
UsuńA za fantastykę warto sięgać, uwielbiam ten gatunek, tak pobudza wyobraźnię! ♥
Nie słyszałam o tej książce, ale brzmi intrygująco, zachęciłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto się zainteresować! :)
UsuńNie jestem fanką fantastyki więc będzie trudno mi się przekonać do tej pozycji. Może kiedyś zmienię zdanie :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie czytasz fantastyki, nie wiesz, co tracisz! ;)
UsuńWidziałam sporo zapowiedzi tej książki na fanpage'u SQN, ale nawet nie zwróciłam uwagi na autora i byłam pewna, że to powieść... zagraniczna. A tu taka miła niespodzianka! Sama oprawa graficzna zachęca, nie mówiąc już o opisie fabuły czy Twojej recenzji. Nic, tylko czytać!
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ja też tak z początku myślałam? :'D
UsuńNie czytam "typowej" fantastyki, więc to dla mnie nowość, chociaż przyznam, że bardzo mnie ciekawi. Te tajemnicze nazwy wręcz skłaniają mnie do przeczytania tej książki :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na nową recenzję,
Przerwa na książkę
Snapchat: przerwa_ksiazke
Ostatni akapit utwierdził mnie w przekonaniu, że to książka dla mnie. Fantastykę uwielbiam, cenię rodzimych autorów - czego chcieć więcej?!
OdpowiedzUsuńDo tego bardzo lubię te mapki w tego typu książkach. Często podczas lektury wracam do niej i sprawdzam gdzie są nasi bohaterowie albo o którym miejscu mówią. To zawsze ułatwia wyobrażenie sobie całości :)
Niesamowicie intryguje mnie ta powieść. Ostatnimi czasy jestem "spragniony" dobrego fantasy, dlatego myślę, że ta publikacja będzie dla mnie idealna :)
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, to nominowałem Cię do LBA: http://mybooktown.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award-8-i-9.html. Będzie mi bardzo miło jeśli odpowiesz na moją nominację :D
Pozdrawiam ;)