19.02.2016

„Moriarty” Anthony Horowitz

Sherlock Holmes nie żyje. Zapada mrok.


Stało się! W pamiętnym starciu nad wodospadem Reichenbach przepadli Sherlock Holmes i jego arcywróg, profesor James Moriarty. Policjanci ze Scotland Yardu opłakują największego z detektywów, a przestępcza brać Londynu tęskni za swym hersztem - zwłaszcza że na horyzoncie pojawia się nowa, brutalna siła zza oceanu, gotowa przejąć kontrolę nad półświatkiem: gang Clarence’a Devereux. Śledczy Frederick Chase z Agencji Detektywistycznej Pinkertona, który podąża jego tropem, znajduje sprzymierzeńca w osobie inspektora Athelneya Jonesa, gorliwego naśladowcy samego Holmesa. Wkrótce jednak zaczną ginąć ludzie, a gra pozorów, w którą uwikłają się bohaterowie, doprowadzi ich do zaskakującego finału.
[opis wydawnictwa]

Sherlock Holmes! Nazwisko, które znają wszyscy, nawet jeśli w życiu książki sir Arthura Conana Doyle'a na oczy nie widzieli, opanowuje popkulturę - nowe produkcje w jakikolwiek sposób nawiązujące do najsłynniejszego detektywa świata wychodzą jak grzyby po nieustannym londyńskim deszczu. Od ekranizacji przez luźne adaptacje (w których Watson jest kobietą) po inspiracje (w których Holmes jest Housem, a Watson Wilsonem); zresztą, im dalej w las, tym więcej drzew. A z drzew też można zrobić użytek - przerobić na papier, a na nim stworzyć niedopowiedzianą wersję przyjaciół z 221B Baker Street.

Fanfiction? Myślę z niepokojem, patrząc na tytuł książki i szczerze wątpiąc w wyobraźnię autora - bo czy można nazywać się pisarzem, jeśli korzysta się z gotowych kreacji? E tam, książka napisana pewnie dla pieniędzy, w końcu wszyscy rzucą się na „nowego Sherlocka Holmesa” jak łysy na fabrykę grzebieni - i pewnie tym samym warsztat pisarski pozostawia sporo do życzenia. Mimo wszystko biorę Moriarty'ego ze sobą, choćby z chęci ostrego skrytykowania pomysłów Horowitza, które z założenia nie mogły być dobre.

A tymczasem dostaję zaskakująco dobry kryminał w atmosferze wiktoriańskiego Londynu; książkę, którą czyta się przyjemnie i której intryga naprawdę wciąga. Autor prowadzi nas ciemnymi uliczkami, wszystkie poszlaki zostawiając pod nosem, ale oczywiście nie sposób ich zauważyć, o zrozumieniu już nie wspominając. Czytelnik wiele razy zdąży zwątpić w sens niektórych scen, jednocześnie gdzieś z tyłu głowy mając myśl, że z pewnością nic nie jest przypadkiem, a wszystkie te gierki mają na celu jedynie zmylenie biednego odbiorcy. I Horowitzowi oczywiście się to udaje - możecie myśleć, że rozwiązaliście zagadkę, ale w tym momencie wkracza wszechmocny twórca i wywraca do góry nogami całe nasze wyobrażenie o książce. Przesadzam? Niestety nie - został tu użyty najwspanialszy zabieg w świecie kryminałów, o którym nie mogę pisnąć ani słowa, bo zepsuję całą lekturę. Wiedzcie jednak, że choćby dla tego jednego chwytu warto po książkę sięgnąć.

Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że lekturę zatruwali mi główni bohaterowie: Jones mający grać Holmesa (co sam przyznaje, ba! - nawet proponuje nowemu przyjacielowi wynajęcie mieszkania na Baker Street) oraz Chase sprawujący rolę Watsona. Nie jestem w stanie tego racjonalnie uzasadnić, ale wciąż miałam wrażenie, że ich postaci są nieco sztuczne; a choć zakończenie w dużej mierze to uzasadniło, w dalszym ciągu pozostał pewien niesmak. Domyślam się, że może to być trochę związane z próbą bezpośredniego nawiązania do kanonu, za czym prywatnie nie przepadam, bo od nie dziś wiadomo, że oryginał dogonić jest ciężko - nie przypadła mi również do gustu kreacja tytułowego Moriarty'ego, który grał nie tak, jak powinien, nie po moriartowsku. Ogółem sam zamysł oraz koncepcja były dobre i autor spokojnie mógłby zyskać sławę jako pisarz niemalże klasycznych kryminałów - ale wybrał, nie oszukujmy się, fanfiction, a to nie przechodzi, przynajmniej nie u mnie.

Mimo wszystko książkę polecam każdemu fanowi kryminału, bo jest to naprawdę dobry przedstawiciel gatunku - a dla tych, którzy są ciekawi dalszych losów Moriarty'ego po akcji nad wodospadem Reichenbach, będzie to nie lada gratka. Generalnie nawet zaciekłym fanom Doyle'a powinno się podobać; to tylko ja mam w mózgu wbudowany ośrodek obiekcji w stosunku do wszelkich wariacji na temat oryginału. ★★★★★★★☆☆☆

Wyzwanie 2016
6. Pierwsze spotkanie z autorem
8. Książka, której imię autora zaczyna się na "A" 
21. Książka w twardej okładce 
25. Książka z okładką w kolorach zimy
26. Pożyczona z biblioteki