„Oto co od nich usłyszałem:
«Potrzeba czasu...
Czas leczy rany, pozwala zapomnieć.»”
Prosty zabieg chirurgiczny kończy się śmiercią, o którą zostaje oskarżona anestezjolog. Nie mija wiele czasu, gdy Kate Chesne znajduje na swoim biurku pozew z nazwiskiem jednego z tych adwokatów, którzy wywołują dreszcze w środowisku medycznym - na domiar złego David Ransom jest całkowicie przekonany o winie lekarki. Wszystko jednak zmienia się diametralnie, gdy na scenie pojawiają się kolejne zwłoki, a tajemnice sprzed lat zaczynają wychodzić na światło dzienne. Jakby tego było mało, do problemów Kate dołączają troska o własne życie oraz... miłość?
Pierwsze wrażenie? Jak tylko zaczęłam czytać, nie mogłam oprzeć się wrażeniu deja vu - jako że całkiem niedawno skończyłam Sobowtóra tejże autorki, dokładnie widziałam to, jak bardzo fabularnie Czarna loteria jest do tej książki zbliżona. Przy czym Sobowtór był o niebo lepszy, obfitował w wiele trzymających w napięciu wątków oraz niezwykle zawiłą intrygę. A tu...? Byłam niemile zaskoczona tym, że ta historia okazała się być tak przeciętna - jeśli kryminał porównamy do wypieków, Sobowtór będzie niepozornym tortem z czekoladą i wiśniami ukrytymi w środku; Czarna loteria natomiast byłaby lekko opadniętym ciastem bez żadnych rewelacji. Zdecydowanie nie tego spodziewałam się po Gerritsen, której thrillery sobie cenię.
Nie można jednak odmówić tej książce tego, że napisana jest niezwykle lekko i przystępnie, człowiek nawet nie zauważa, kiedy dociera do tylnej okładki. Jest to doskonała lektura do torebki lub plecaka - nie ukrywam, że była ona bardzo miłym umilaczem czasu w podróży i mogłam tylko podziękować sobie w duchu, że wzięłam ze sobą coś, co nie będzie zajmować całej mojej uwagi, a jednocześnie wciągnie mnie i pozwoli oderwać od rzeczywistości. Pod tym względem pod książką mogę podpisać się rękami i nogami.
Zdecydowanie gorzej prezentuje się warstwa fabularna. Nie musiałam zaczynać lektury, by wiedzieć, że między Kate a Davidem będzie się coś więcej, więc przy ich pierwszym pocałunku przewróciłam tylko oczami. Kobieta w niebezpieczeństwie, mężczyzna pełniący rolę tego, który ochroni, przytuli, pozwoli przetrwać niebezpieczeństwo - skąd my to znamy? Podobne rozwiązanie znaleźć można właśnie w Sobowtórze, przy czym tam zrobione było to stosunkowo dobrze (co jest dużym komplementem, bo mam alergię na wątki miłosne), tutaj nabierałam wrażenia, że to nie zbrodnia jest głównym tematem historii, a miłość. Gdybym chciała romans, szukałabym wśród innych półek... Bohaterowie sami w sobie także są dość schematyczni - on: chłodny, niezdolny do miłości, ona: skryta i niezależna. O matko! Nie mogłam zdzierżyć scen pod tytułem Chcę, żeby została, ale jej tego nie powiem; chcę z nim zostać, ale przecież ma ważniejsze sprawy. Oboje byli nadzwyczaj przewidywalni, a motywy i historię Davida trafnie odkryłam już na samym początku.
Co innego muszę powiedzieć o intrydze. Nie ukrywam, że prawie do końca byłam przekonana o tym, że znalazłam mordercę i na wskroś go przejrzałam. Tutaj autorka przyszykowała mi prawdziwą niespodziankę, która zdecydowanie świadczy na korzyść książki. Kryminał to był jednak niczego sobie - może nie wielce skomplikowany i górnolotny, ale rzeczywiście spełnił swoje zadanie.
Podsumowując - jeśli nie brać pod uwagę dorobku Gerritsen, ale traktować tę książkę neutralnie, jest to świetna lektura do zabicia czasu, niewymagająca większej koncentracji i spokojnie można czytać ją dosłownie wszędzie. Jeśli pominąć moją awersję do wątków romantycznych, można w pozycji znaleźć przyjemną historię miłosną. I jeśli nie jest się wielce wymagającym w stosunku do kryminałów, również będzie to całkiem dobra historia.
Myślę, że ocena ★★★★★★☆☆☆☆ będzie czymś najbardziej adekwatnym - bo czytałam dużo więcej książek typowo pięciogwiazdkowych, a siedem to jednak za dużo.
Książka przeczytana w ramach Mini Maratonu wrześniowego.
Książka przeczytana w ramach Mini Maratonu wrześniowego.