10.06.2016

„Królowie Dary” Ken Liu

„To nie talenty decydują o tym, w jakich warunkach żyje człowiek, lecz miejsce, gdzie postanowi je wykorzystać.”


Cwany i czarujący hulaka Kuni Garu oraz stanowczy i nieustraszony Mata Zyndu zdają się zupełnymi przeciwieństwami. Mimo to, gdy niezależnie od siebie występują przeciwko cesarzowi, szybko zawiązuje się między nimi przyjaźń. Łączy ich upór w dążeniu do celu i walka ze wspólnym wrogiem. Po obaleniu władzy ich drogi rozchodzą się w dramatycznych okolicznościach. Dzielą ich wizje co do kierunku, w którym powinien zmierzać świat, oraz… pojęcie sprawiedliwości.
[opis wydawnictwa]

Już od jakiegoś czasu siedzę wpatrzona w ekran komputera z zamiarem nakreślenia kilku słów na temat Królów Dary, jednak gdy tylko przykładam palce do klawiatury, nieruchomieją, jakby niezdolne do przełożenia wszystkich tych towarzyszących mi emocji i obrazów. Obok mnie leży sprawca całego zamieszania, intrygująca okładka z nie mniej intrygującym wnętrzem. Trzeba uważać przy przeglądaniu, bo w każdej chwili ze stron może wylecieć zbłąkana strzała, krople krwi i potu, nasiona dmuchawca; nic dziwnego, że książka w pierwotnym stanie jest zafoliowana, kto wie, do czego mogłoby dojść w niewinnej księgarni!

Rynek obfituje w powieści fantasy, jednak gdyby szukać historii stworzonej z prawdziwym rozmachem, nagle okazałoby się, że to wcale niełatwe zadanie. Dlatego też w chwili, w której zauważyłam, że przez pięćdziesiąt stron Królów Dary wydarzyło się więcej niż w przeciętnej książce spod znaku fantastyki, zdałam sobie sprawę, jaką perełkę trzymam w dłoniach. To nie jest powieść, która traktuje o losie dwóch głównych bohaterów w walce o obalenie tyrana rządzącego Darą - to historia dziesiątek ludzi, z których każdy stanowi indywiduum, wplątanych nie tyle w wojnę, co grę bogów. I tu należy zaznaczyć dwie istotne kwestie.

Pierwsza, nagromadzenie postaci w żaden sposób nie jest uciążliwe; autor umiejętnie wplątuje ich przeszłość w fabułę, dzięki czemu nabieramy wrażenia, jakbyśmy znali je już od dawna. Rozumiemy bez trudu ich cele, ambicje oraz przyczyny tego, dlaczego znajdują się w takim a nie innym miejscu. To naprawdę niezwykłe móc tak dokładnie poznać losy bohaterów, nawet jeśli nie biorą oni szczególnie długo czynnego udziału w głównej akcji - dzięki temu nie są oni wydrukowanym na papierze zlepkiem liter, ale prawdziwymi ludźmi z krwi i kości.

Druga sprawa, Liu zrobił coś, na co od dłuższego czasu czekałam, ale dotychczas w żadnej książce nie znalazłam w tak rozbudowanej formie. Otóż bohaterami są nie tylko ludzie, lecz także bogowie. Patrzą na wojnę śmiertelników, czasem pomogą swoim faworytom, a nawet pojawią się wśród nich (a wtedy czytelnik uśmiecha się szeroko, a serce mu przyspiesza, gdy rozpozna któregoś w tłumie) - jednak, ku zaskoczeniu bóstw, nie wszystko zawsze idzie po ich myśli.


Wydawać by się mogło, że powieść, której głównym tematem jest wojna, musi być dość ciężka w odbiorze; jednak nic z tych rzeczy. Perspektywa patrzenia na wydarzenia wciąż się zmienia, nawiązują się przyjaźnie, rozdzielają się bracia, pojawiają się nowi wrogowie i nowi sprzymierzeńcy. Różnorodność i mnogość wątków sprawia, że nie sposób się oderwać od lektury, mimo że z początku może być ciężka w odbiorze - ale to kwestia kilku stron i zatopienia się w ciut wznioślejszym stylu autora. Bo jedno trzeba przyznać, książka napisana jest diabelnie dobrze i nie ma mowy o nakreślonym naprędce bełkocie; każde zdanie prezentuje swoisty kunszt. Chyba z żadnej innej pozycji nie wypisałam tylu cytatów, co właśnie z Królów Dary.

Do tego dorzucić jeszcze należy orientalny klimat, prawdziwy powiew świeżości dla współczesnej fantastyki, która w gruncie rzeczy bazuje na europejskim średniowieczu. Atmosfera ta nie jest jednak uciążliwa, nie narzuca się, nie otępia - lektura to raczej podróż przez dziewiczy las, z którego co jakiś czas dochodzą nas nowe, nieznane dotychczas, przyjemne dla zmysłów zapachy i obrazy.

Jeśli jeszcze zastanawiasz się nad sięgnięciem po historię Wysp Dary, nie wahaj się dłużej. To książka, która pozwoli całkowicie oderwać się od rutyny gatunku, mimo że, paradoksalnie, sam pomysł na fabułę niczym innowacyjnym się nie wydaje. Ale to tylko pozory. Jestem przekonana, że każdy fan fantasy znajdzie tu coś dla siebie - i podobnie do mnie będzie z niecierpliwością oczekiwał na drugi tom (na szczęście, jeszcze w tym roku!).

★★★★★★★★★☆

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non.