20.11.2015

„Szaman” Noah Gordon

„Duch opuszcza ciało jak człowiek swój dom, powinniśmy je więc traktować z powagą i szacunkiem przez wzgląd na tego, kto je zamieszkiwał.” 


Osiemset lat po Robie J. Cole'u, bohaterze powieści Medicus, człowiek o tym samym imieniu i nazwisku, przedstawiciel tej samej profesji, opuszcza Szkocję i udaje się do Ameryki. Odbywszy praktykę pod okiem słynnego chirurga, wyrusza w prerie Illinois, gdzie osiada w powstającym dopiero miasteczku. Tam spotyka przyszłą żonę, tam też przychodzi na świat jego syn, zwany Szamanem, który dziedziczy po ojcu Dar - umiejętność „czytania” w chorym organizmie. Jego powołaniem jest leczenie ludzi. Niestety, Szaman traci słuch...

Jest to trzecia książka Noaha Gordona, po którą sięgnęłam, zaraz po Medicusie i Medicusie z Saragossy, które to tak mnie zauroczyły, że nie sposób się było dłużej opierać, gdy do moich rąk trafiła kontynuacja historii o lekarskim rodzie Cole'ów. Są to jedne z tych powieści, które choć prezentują się dość obszernie i określenie „cegła” jest tu jak najbardziej na miejscu, to wciągają czytelnika w swe wnętrze i nie pozwalają się oderwać przez długie godziny. Czy to ten niezwykły sposób pisania, czy też bogata paleta nietuzinkowych bohaterów, a może potężna fabuła, którą autor zgrabnie przeplata z historią? A może właśnie to wszystko i cała masa innych elementów składają się na jedyny w swoim rodzaju fenomen Gordona - człowieka, którego książki jeszcze długo pozostają w pamięci, a na każde ich wspomnienie przed oczami pojawiają się liczne obrazy, smaki i zapachy.

Podczas lektury ma się wrażenie chwilowej podróży w czasie - ot, siedzimy w fotelu przy kominku, by nagle znaleźć się na drugim końcu świata, Ameryce ogarniętej wirem wojny secesyjnej i co rusz przed oczyma stają nam znane nazwy; przemarsz wojsk Unii, klęska Konfederacji, wypowiedzi Lincolna. A z drugiej strony, jakby za zasłoną, spotykamy fikcyjne postaci, które stają się nam bliskie, ilekroć tylko zaczynamy śledzić ich przygody. Mimo to, umieszczenie fikcji pośrodku wydarzeń prawdziwych, nie wydaje się być zrobione sztucznie czy niewprawnie - autor tak zgrabnie wplata swoich bohaterów w historię, że w pewnym momencie ma się ochotę krzyknąć do jednej z postaci Człowieku! Masz obok siebie Cole'a, możesz zmienić bieg wydarzeń! Ku szczęściu, nie słuchają i robią po swojemu, tym samym wiernie naśladując dzieje. Ukłon w stronę Gordona: on nie zmienia historii, by jej kosztem uczynić swoje postaci niezwykłymi - on wrysowuje swoje postaci w historię, by tylko bardziej je uwiarygodnić. Tym samym uzyskujemy książkę prawdziwie rzeczywistą, w której nie doszukamy się nieumiejętnej charakteryzacji. Czuć na każdej stronie ducha epoki.

Książka poniekąd historyczna - pewnie w tym miejscu niektórym może pojawić się grymas na twarzy. Zatem już wszystko wyjaśniam: to nie jest suchy podręcznik, ale tak plastyczne opisy, że choć znacie zakończenie, to i tak z rosnącym zainteresowaniem będziecie wgłębiać się w kolejne zdania. Dzięki lekkości pióra Gordona, mimo przytłaczającej obfitości fabuły, czyta się z zapartym tchem. Będąc jednak całkowicie szczerą, muszę przyznać, że w jednym jedynym przypadku opis dziejów regionalnych Indian faktycznie sprawił, że na moment musiałam oderwać się od lektury. Ale była to tylko jedyna w całej powieści chwila słabości.

Nie ukrywam, Roba J. Cole'a pokochałam już na samym początku - człowiek niezwykły, prawy, a przy tym niewiarygodnie ludzki i posiadający wady. Podobnie jak Szaman, syn Roba, któremu kibicowałam od narodzin. Te dwie postaci są szczególnie wyraziste, wywołują śmiech, zmuszają do refleksji, a także sprawiają, że do oczu cisną się łzy - co tu dużo mówić, są tak realni, że wcale nie zdziwiłabym się, gdybym ich kiedyś na swojej drodze spotkała. Nie sposób nie wspomnieć również o postaciach drugoplanowych. Jeśli spodziewacie się tego, że poza głównymi bohaterami, nikogo ciekawego w powieści nie znajdziecie, jesteście w błędzie. Czeka na Was cała gama niezwykłych ludzi, z których każdy jest inny, a zarazem pełny - brak tutaj fuszerki i jedynie zarysów, książka serwuje postaci z krwi i kości. To trzeba autorowi przyznać - bohaterów kreuje doskonale.

Jeżeli do tej pory nie mieliście okazji, by sięgnąć po książki Noaha Gordona, szczególnie polecam zaczęcie przygody z autorem od Medicusa. Bo choć Szaman jak najbardziej jest godny uwagi, to klimat części poprzedniej bije go na głowę - i chyba bez lektury poprzednika nie poczujecie tej magii opasłych tomisk Gordona.

Ponieważ w Szamanie zabrakło mi troszeczkę tej niezwykłej atmosfery: ★★★★★★★★★☆

11 komentarzy:

  1. Książka wydaje się być ciekawa, więc z chęcią do niej sięgnę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, jakoś mnie nie ciągnie do tej tematyki... xD Ogółem pomysł wydaje się w miarę fajny, ale nie sądzę, aby mi się spodobało :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie miałam okazji czytania twórczości Noaha Gordona, ale wydaje mi sie, że "Szaman" będzie idealną lekturą na pierwsze spotkanie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi ciekawie, nie ukrywam, że kiedyś chętnie sięgnę po tę pozycję. :)
    Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny u mnie.
    http://hon-no-mushi-da.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca i aż żal nie sięgnąć, ale lekarze + historia to mieszanka, której zwyczajnie nie czytam... Nazwisko autora zapisałam sobie już i dam mu szansę pewnego dnia, ale dopiero wtedy, gdy chociaż troszkę przekonam się do medycyny lub powieści historycznych :')

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurcze, z reguły takich książek nie czytam, ale tą pozycją mnie zaintrygowałaś. Pewnie nie pobiegnę po nią w poniedziałek do biblioteki, ale jak kiedyś będę mieć deficyt książek do przeczytania to pewnie po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka zapowiada się być ciekawą lekturą. Myślę, że w przyszłości po nią sięgnę, mimo iż nie czytam raczej książek tego typu.
    Pozdrawiam / Juliet ☺
    http://odkawywoleksiazke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyznaję, że jak do tej pory nie miałam styczności z tym autorem, a jego książki zapowiadają się naprawdę obiecująco. Nie przepadam za stricte historycznymi powieściami, ale jeśli ktoś potrafi umiejętnie zbudować fabułę wokół podręcznikowych faktów i przedstawić ją w tak barwny, plastyczny sposób, to nawet najwięksi antyfani historii nie powinni czuć się zawiedzeni. Przeczytam na pewno, zwłaszcza że mam słabość do "cegieł" :)
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, nominowałyśmy Cię do LBA! Będzie nam miło jeśli zechcesz odpowiedzieć :> Pozdrawiamy serdecznie! http://secretsofbooks.blogspot.com/2015/11/liebster-blog-award-9-10.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mogę zetrzeć z buzi uśmiechu zrozumienia, że wiem dlaczego ta ksiązka musiała Ci się spodobac, moja przyszła pani medyczko! ;)
    Do mnie niekoniecznie ta tematyka mogłaby trafić, mimo że odniesienia do historii (które moga mnie czgoś nauczyć) całkiem lubię.

    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń