„– To właściwie tylko pomniejszy cud – dodała.
Russell popatrzył na nią i przekrzywił głowę.
– Nie wiem, czy istnieje coś takiego, jak pomniejszy cud.”
Płatki śniegu wirujące w powietrzu, świecące lampki, ciepłe swetry ze świątecznym nadrukiem, echo kolęd płynących wraz z parą dziesiątek oddechów. Miasteczko przepełnione świąteczną atmosferą, a w samym jego centrum - Sophie czująca się jak piąte koło u wozu. Wszystko jednak zmienia się, gdy dziewczyna spotyka Russella, niezwykłego chłopaka, dzięki któremu Sophie odnajdzie brakującą jej magię...
Nie powiem, bym zachwyciła się urokiem opowiadania - przyznam szczerze, że wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiło i raczej nie przekonało do zakupu całej książki (co zresztą wcale nie dziwi, zważywszy na moje preferencje literackie). Schematyczne postaci, schematyczne zachowania, schematyczne wydarzenia. Choć jedno trzeba autorowi przyznać - uczynienie bohaterką świątecznego opowiadania żydówkę jest czymś, z czym do tej pory jeszcze się nie spotkałam. Myślę jednak, że fani gatunku z pewnością miło spędzą czas podczas lektury, która prawdopodobnie będzie czymś doskonałym, gdy krajobraz za oknem zacznie się bielić, w kominku wesoło trzaskać będzie ogień, a z trzymanego w ręku kubka płynąć będzie przyjemne ciepło.
Zresztą sprawdźcie sami, to zaledwie kilka minut - opowiadanie można za darmo pobrać ze strony wydawnictwa.