17.05.2017

„Jeszcze jeden oddech” Paul Kalanithi

„Śmierć tak dobrze mi znana z pracy, tym razem przyszła z wizytą osobistą. Oto się spotkaliśmy twarzą w twarz, a mimo to wyglądała nieznajomo.”


Są książki, o których można opowiadać całymi dniami przy kubku gorącej herbaty, streszczać fabułę co do najmniejszego szczegółu, utożsamiać się z bohaterami i rozmyślać nad tym, co by było, gdyby jednak nie weszli oni do tej jaskini, gdyby nie zdecydowali się podjąć wyprawy, gdyby wybrali taką, a nie inną drogę. Rozemocjonowani pierwszym tomem, z niecierpliwością oczekujemy kolejnego, a gdy autor ucina w najmniej odpowiednim momencie, już praktycznie jesteśmy spakowani i gotowi do odwiedzenia ich miejsca zamieszkania celem emocjonalnego szantażu. Chwalimy pisarza lub też wieszamy na nim psy. Zawsze my, czytelnicy, mamy coś do powiedzenia.

A gdyby przeczytać książkę, po lekturze której nie sposób otworzyć ust? Która na cały głos krzyczy nam w duszy, a nie jest w stanie przejść przez gardło? O autorze której nie potrafimy wykrztusić słowa? I wreszcie - gdy na pytanie „I jak ci się podobała?”, możemy tylko niemo podać egzemplarz pytającemu ze słowami „Sam zobacz”?


Od samego początku zostajemy postawieni przed niezaprzeczalną prawdą - autor słów, które trzymamy w rękach, przegrał walkę z rakiem, do ostatnich chwil starając się pozostawić po sobie coś wartościowego. Nie da się streścić Jeszcze jednego oddechu, by w pełni oddać to, co on nam chce przekazać. Możemy spróbować powiedzieć, że jest niezwykła relacja świetnego neurochirurga, który nieoczekiwanie zmienia strony i któregoś dnia wchodzi do szpitala już nie jako lekarz, lecz jako pacjent. Że to świadectwo człowieka będącego po obu stronach barykady. Niedokończona historia pisarza prowadzącego wyścig z czasem. Analiza życia, przywoływanie wspomnień z dzieciństwa, próba zrozumienia śmierci. Mądrości lekarza z prawdziwą pasją i powołaniem. Nieważne, jaką łatkę przykleimy książce - nie będzie ona w nawet najmniejszym stopniu oddać emocji, które towarzyszą lekturze.

To jedna z tych historii, które na długo pozostają w pamięci, sęk w tym, że każdy zachowa dla siebie coś zupełnie innego, równie cennego. Po prawdzie, wymieniać można by długo, jednak to zawsze będą puste frazesy dopóki samemu nie sięgnie się po książkę. Więc zachęcam, bardzo. A stopień niemożności sklecenia sensownych zdań w recenzji niech tylko będą dodatkowym argumentem na korzyść Jeszcze jednego oddechu. Bo, parafrazując znany cytat, o takich książkach się nie mówi - je się czuje.

Pamiętajmy, by czasem się zatrzymać, docenić to, co jest nam dane i spełniać marzenia - nigdy nie wiadomo, kiedy nam może zabraknąć czasu.

★★★★★★★★☆☆

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz