Zacznę od tego, że już od samego początku do słynnej serii pani Clare byłam mocno zdystansowana, szczególnie gdy zaczęły mnie atakować hasła pod tytułem paranormal romance czy też rekomendacja Stephanie Meyer, która, przykro mi to mówić, ale nie jest dla mnie żadnym autorytetem. Doszłam jednak do wniosku, że gdziekolwiek się nie obrócę, tam u wszystkich cykl ten dumnie stoi na półkach wraz z nieodłącznym towarzystwem zachwytów - stąd też aż nie wypadało się przyznawać, że książek tych w ogóle się nie zna. Wyczekiwałam cierpliwie w bibliotece na pierwszą część...
...i dostałam w ręce historię piętnastoletniej nowojorskiej dziewczyny, która podczas imprezy zauważa uzbrojonych wytatuowanych nastolatków grożących chłopakowi wątpliwej niewinności. Czy będzie zaskoczeniem, jeśli dodam, że nikt poza Clary sytuacji nie dostrzega? I jakby niezwykłym przypadkiem, zaraz po tym wydarzeniu matka dziewczyny zostaje porwana przez tajemniczego Valentine'a, a ona sama nawet nie zauważa kiedy wchodzi w świat Nocnych Łowców i staje się częścią wielkiej misji - uratowania matki, odzyskania magicznego Kielicha i pokonania ów Valentine'a.