Lato 2002 roku. Czekając na powrót rodziców z wielkiego miasta, siedmioletni Szymon układa monety na torach. Nie wie, że jego życie już nigdy nie będzie takie, jak dotychczas.
Kilka dekad wcześniej jego babka, Tośka, wyrusza w podróż, którą zapamięta na zawsze. Wyrwana z bezpiecznego domu dziewczynka trafia do obcego świata, którego zasad musi się nauczyć. Jako dorosła kobieta stanie przed konsekwencją swoich dawnych wyborów.
Losy tych dwojga splatają się w sposób, którego żadne z nich się nie spodziewa. Zmuszeni żyć ze sobą, pomimo różnic, Szymon i Tośka próbują zrozumieć się nawzajem i uwierzyć, że wszystko będzie dobrze.
[opis wydawnictwa]
Książek głośnych jest bez liku - otaczają nas zewsząd, atakują z plakatów, wyskakują na stronach internetowych, witają od progu każdej księgarni. Żądają naszej atencji, łaszą się, pragną wychodzić z każdym klientem, są materialną obietnicą kilku niezapomnianych wieczorów pełnych napięcia, zwrotów akcji i płomiennych romansów. A gdy już dotrzemy do tylnej okładki, głośna powieść czuje się spełniona i wreszcie może odpocząć; miesiąc, dwa, rok i kto jeszcze o niej będzie pamiętał, niech pierwszy rzuci kamień. Głośne książki żyją chwilą, pożerają na raz każdego, kto podejdzie bliżej. Nie rozumieją, że prawdziwą sztuką jest znalezienie odpowiedniej ofiary, która regularnie da sobie podgryzać kostki i wywołać syndrom sztokholmski. To właśnie te historie, ciche, żyjące w cieniu, które nie obiecując żadnych fajerwerków, powoli wypełniają każdą komórkę ciała i pozostawiają po sobie trwały ślad na duszy. Tym też jest Rdza - puka do drzwi, zdejmuje buty, uchyla kapelusza i uprzejmie pyta, czy może zamieszkać. Zgadzamy się bez zastanowienia.
Odwieszamy jej mokry płaszcz, zaparzamy herbatę, a ona zaczyna snuć swoją historię. O dwójce ludzi mieszkających pod jednym dachem, każde z osobna zamknięte w swoim świecie, ze swoim własnym bagażem doświadczeń. O relacjach między nimi, codziennym mijaniu się bez świadomości burzy w duszy tego drugiego. O wspomnieniach Tośki z czasów wojny, o jej wyborach, miłości, cierpieniu. O układaniu monet na torach przez Szymka i Budzika, których przyjaźń będzie wystawiona na próbę. O wszystkich ludziach, których życie w jakikolwiek sposób połączyło się z niewielką wsią, Chojnami.
To niesamowite, ile treści, ile życiorysów zostało upchniętych na tak stosunkowo niewielkiej ilości stron. Historia kilku pokoleń skupiająca się na każdej jednostce z osobna. Brzmi przytłaczająco, może nawet nudno, ale uwierzcie mi - od Rdzy nie sposób się oderwać. Każdy rozdział zostaje ucięty w takim momencie, że zwyczajnie nie jesteśmy w stanie odłożyć książki, dopóki nie poznamy dalszego ciągu, kolejnych elementów układanki. Autor nie potrzebuje wiele, nie korzysta z bujnych opisów, długich konwersacji, lania wody, by wciągnąć czytelnika w swój świat. Nie potrzebuje wielkich słów, by sprawić, by targały nami emocje, byśmy zdjęli na chwilę wzrok z kartki i poddali się refleksji. Jesteśmy świadkami tego, jak za pomocą, bądź co bądź, niewielkiej ilości tekstu budowany jest niewiarygodnie obszerny świat widziany oczyma licznych wyrazistych bohaterów, których mamy wrażenie, jakbyśmy znali od podszewki. Nie pytajcie, jak to możliwe - sama tego nie rozumiem.
Konstrukcja rozdziałów jest nieprzypadkowa - liczne wątki przeplatają się ze sobą, skaczemy po różnych dekadach, które z osobna wydają się niepowiązane, jednak ostatecznie tworzą jedną wspólną, uzupełniającą się całość. Obserwujemy bohaterów niemal od początku ich życia aż do śmierci i z każdą kolejną stroną odkrywamy, jak z pozoru przypadkowe wybory i wydarzenia odbijają się na ich całym życiorysie, będąc pod wrażeniem, jak zręcznie i z rozmysłem wszystkie te pojedyncze nitki zostały połączone ze sobą w mocny sznur. Choć brzmi to na powieść, w której można się bez problemu zagubić wśród mnogości wątków, tak nie jest; jakimś sposobem zawsze wiemy, na czym stoimy.
Nie widzę w tej książce wad, naprawdę. To tylko coś wewnątrz mnie, może intuicja, podświadomość, daje mi do zrozumienia, że nie zakochałam się w tej powieści tak, jak mówią to moje racjonalne argumenty. To niezwykła lektura, dająca naprawdę wiele do refleksji, a czasami przywodząca na myśl jakieś porównanie z klasyką literatury. A z klasyką tak już jest - mamy świadomość tego, że jest genialna, ale nie zawsze w stu procentach trafi w nasz gust. Mimo wszystko, naprawdę polecam, chociażby po to, by na chwilę zwolnić i wynieść z lektury coś więcej.
To niesamowite, ile treści, ile życiorysów zostało upchniętych na tak stosunkowo niewielkiej ilości stron. Historia kilku pokoleń skupiająca się na każdej jednostce z osobna. Brzmi przytłaczająco, może nawet nudno, ale uwierzcie mi - od Rdzy nie sposób się oderwać. Każdy rozdział zostaje ucięty w takim momencie, że zwyczajnie nie jesteśmy w stanie odłożyć książki, dopóki nie poznamy dalszego ciągu, kolejnych elementów układanki. Autor nie potrzebuje wiele, nie korzysta z bujnych opisów, długich konwersacji, lania wody, by wciągnąć czytelnika w swój świat. Nie potrzebuje wielkich słów, by sprawić, by targały nami emocje, byśmy zdjęli na chwilę wzrok z kartki i poddali się refleksji. Jesteśmy świadkami tego, jak za pomocą, bądź co bądź, niewielkiej ilości tekstu budowany jest niewiarygodnie obszerny świat widziany oczyma licznych wyrazistych bohaterów, których mamy wrażenie, jakbyśmy znali od podszewki. Nie pytajcie, jak to możliwe - sama tego nie rozumiem.
Konstrukcja rozdziałów jest nieprzypadkowa - liczne wątki przeplatają się ze sobą, skaczemy po różnych dekadach, które z osobna wydają się niepowiązane, jednak ostatecznie tworzą jedną wspólną, uzupełniającą się całość. Obserwujemy bohaterów niemal od początku ich życia aż do śmierci i z każdą kolejną stroną odkrywamy, jak z pozoru przypadkowe wybory i wydarzenia odbijają się na ich całym życiorysie, będąc pod wrażeniem, jak zręcznie i z rozmysłem wszystkie te pojedyncze nitki zostały połączone ze sobą w mocny sznur. Choć brzmi to na powieść, w której można się bez problemu zagubić wśród mnogości wątków, tak nie jest; jakimś sposobem zawsze wiemy, na czym stoimy.
Nie widzę w tej książce wad, naprawdę. To tylko coś wewnątrz mnie, może intuicja, podświadomość, daje mi do zrozumienia, że nie zakochałam się w tej powieści tak, jak mówią to moje racjonalne argumenty. To niezwykła lektura, dająca naprawdę wiele do refleksji, a czasami przywodząca na myśl jakieś porównanie z klasyką literatury. A z klasyką tak już jest - mamy świadomość tego, że jest genialna, ale nie zawsze w stu procentach trafi w nasz gust. Mimo wszystko, naprawdę polecam, chociażby po to, by na chwilę zwolnić i wynieść z lektury coś więcej.
★★★★★★★☆☆☆
Premiera 27 września
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz