Dotychczas nigdy nie przyszło mi do głowy, że kiedykolwiek będę miała okazję recenzować coś, co nie jest beletrystyką - a tu proszę, słownik! Jednak wbrew obiegowej opinii, uważam, że korzystanie z nich jest szczególnie istotne, zwłaszcza że w dzisiejszych czasach są one bardziej zaniedbywane w społeczeństwie niż samo czytelnictwo; bo w końcu po co trzymać na półce cegłę i ją wertować godzinami w poszukiwaniu tego jednego jedynego słowa, skoro można szybciutko wpisać w wyszukiwarkę i mieć problem z głowy? Myślenie zdecydowanie nieprawidłowe!
Bo o ile z prostymi słówkami codziennego użytku nie ma większych problemów i co najwyżej można rozwinąć listę tłumaczeń i znaleźć nas interesujące (choć nigdy nie ma tej pewności, co w starym poczciwym słowniku papierowym, gdzie uwzględniają wszystkie dostępne możliwości), o tyle w przypadku słownictwa branżowego zaczynają się schody. Medycy wiedzą, co w trawie piszczy - gdy w machniętym na szybko skrypcie widnieje tylko polska nazwa, a obowiązuje nas mianownictwo dwujęzyczne, zaczyna się dramat. Czasem nawet Wikipedia nie na wiele się zda, uczelniane podręczniki nie zawsze posiadają indeks na końcu, a przecież problem jakoś rozwiązać trzeba.
Przygotowywanie się do kolokwium to jeszcze pół biedy - ale kiedy przyjdzie nam pisać pracę naukową i tydzień przed konferencją ktoś odsyła nam abstrakt z Hej, hej, ale w regulaminie jest jasno powiedziane, że abstrakt i prezentacja mają być w języku angielskim! przestaje być wesoło. W tym momencie słownik specjalistyczny okazuje się być niezawodny.
Przede wszystkim rzuca się w oczy obszerność słownika - nie jest to cieniutka pozycja zawierająca podstawowe mianownictwo, lecz porządna kobyła dopracowana od A do Z, dostatecznie wyczerpująca wszelkie możliwe kombinacje wyszukiwanego hasła. Pracę zdecydowanie ułatwia dodatkowe użycie barw i różnej grubości czcionki, dzięki czemu słownik jest przejrzysty, a wyszukiwanie szybkie i proste; koniec z wymówkami, że nie ma się czasu na przewracanie setek stron, korzystanie z niego jest bardzo instynktowne. Ciekawym dodatkiem są również przykładowe zdania na końcu książki z wyrażeniami często pojawiającymi się w praktyce lekarskiej - idealne dla osób planujących karierę poza granicami kraju, jak również dla studentów wyjeżdżających na praktyki wakacyjne. Jest to szybki sposób na poznanie podstawowych zwrotów wraz z kontekstem ich użycia, coś w rodzaju medycznych rozmówek. Warto zwrócić też uwagę na samo wydanie - twarda oprawa z pewnością przeżyje niejeden upadek z półki, a minimalistyczna szata graficzna idealnie wpasowuje się w klimat medycznych biblioteczek (właściwie rozmiarowo książka jest identyczna do Biochemii Harpera - przy czym słownika nie trzeba wkuć na pamięć...)
Moim zdaniem Słownik medyczny angielsko-polski polsko-angielski to pozycja niezbędna dla wszystkich osób w jakikolwiek sposób związanych z medycyną czy nauką, w której angielski jest językiem praktycznie obowiązkowym. Myślę, że warto wyrobić sobie nawyk zaglądania do papierowych słowników - nigdy nie wiadomo, gdzie nagle może zniknąć internet na dzień przed istotnym kolokwium.
Słownik można kupić tutaj: Słownik medyczny angielsko-polski polsko-angielski
Za egzemplarz do recenzji dziękuję EDGARD jezykiobce.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz