A zatem, BookAThon dobiegł końca - i mogę z całą pewnością uznać go za udany, mimo że nie udało mi się przeczytać wszystkich zaplanowanych książek.
Z początku zamierzałam czytać książki po kolei według kategorii, jednak później, gdy nieoczekiwanym wyjazdem umknął mi jeden dzień, zaczęłam zabierać się za te bardziej obszerniejsze, by najkrótszą zostawić na koniec. A zatem, lista przeczytanych prezentuje się następująco:
- Nawiedzony dom Joanny Chmielewskiej był powrotem do dzieciństwa - książkę tę czytałam bowiem gdzieś początkiem gimnazjum (dobre sześć lat temu, jak ten czas szybko leci!) i choć w głowie zostało mi kilka obrazów, postanowiłam ją sobie przypomnieć. Choć tym razem nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak przed laty (może przez to, że od dłuższego czasu mam styczność z książkami Chmielewskiej dla dojrzałego czytelnika), mimo wszystko była to bardzo przyjemna lektura, lekka i przystępna. Zdecydowanie mogę polecić młodszym, ja na przygodach Janeczka i Pawełka się wychowałam! 7/10
- Wayward Pines. Szum Blake'a Croucha przybył do mnie przy okazji organizowanego w grupie Mini maratony czytelnicze Book Tour. Historia strasznie zakręcona w sensie pozytywnym, postapokaliptyczna wizja z nutką szaleństwa. Przyjemna, szybko się czyta, choć pozostawia lekki niesmak w warstwie logicznej tekstu i mimo wszystko widać, że autor zaspokaja swoją fanowska potrzebę kontynuowania czegoś na miarę Miasteczka Twin Peaks. Wątpię, bym sięgnęła po kontynuację, choć jestem ciekawa, jak trylogia miałaby się skończyć. 6/10
- Ostatni, który umrze Tess Gerritsen z przyzwyczajenia - jej książki zawsze czytam w okresie wakacyjnym. Choć historia ciekawa, odrobinkę mnie zawiodła, zabrakło mi tej wisienki na torcie, którym miałby być punkt kulminacyjny. Napięcie było, ale oczekiwałam większego. Nie zmienia to jednak faktu, że powieść zdecydowanie warta uwagi. 7/10
- Cudowny lek Thomasa Goetza okazał się być strzałem w dziesiątkę. Historia pokonywania gruźlicy niezaprzeczalnie wciąga, a jednym z jej bohaterów w pewnym momencie staje się... Arthur Conan Doyle. Dwa rozdziały są w całości poświęcone jemu oraz jego postaci, Sherlockowi Holmesowi - dotychczas nie znałam żadnych elementów biograficznych autora najsłynniejszego detektywa, a teraz będę musiała raz jeszcze przeczytać wszystkie opowiadania, by dostrzec pewne odniesienia... generalnie, przeczytać jak najbardziej warto. Polecam zarówno zainteresowanym tematem gruźlicy, jak i Doylem - oraz wszystkim ciekawym. 8/10
Ostatnią książką, jaką miałam przeczytać podczas BookAThonu miały być Boczne drogi Chmielewskiej - z niejasnej przyczyny nie miałam jednak ochoty ich kontynuować, więc aktualnie zakładka leży na stronie 110, i zaczęłam Kore Andrzeja Szczeklika; więc de facto do wyzwania mogę doliczyć te dodatkowe 60 stron (chociaż myślę, że do końca dnia jedną z tych dwóch zaczętych książek uda mi się jeszcze nieco ruszyć). Dlatego też ostatnie wyzwanie, które brzmi: Przeczytaj 1500 stron mogę uznać za wykonane - udało mi się bowiem przeczytać aż 1630.
Kto jeszcze brał udział w BookAThonie? Jak Wam poszło?
Ogłoszenia parafialne
Ostatnimi czasy mam problemy z internetem (w gruncie rzeczy nawet nie wiem, czy ten post się opublikuje) i każda strona ładuje mi się godzinami, co okropnie zniechęca do podejmowania prób komentowania innych blogów czy pisania recenzji - więc dopóki to się nie poprawi, blog będzie zionął trupem. Z drugiej strony, za niedługo wyjeżdżam i wracam do domu dopiero początkiem sierpnia, zatem tak czy siak na blogu będzie przerwa (podczas której, mam nadzieję, ten problem z internetem zostanie rozwiązany).
Druga sprawa... jak już pewnie niektórzy mieli okazję zobaczyć na instagramie, w tak zwanym międzyczasie doszły do mnie wyniki matur - choć rekrutacja w toku i dopiero od poniedziałku zaczną się pojawiać pierwsze listy, mogę śmiało powiedzieć, że od października zacznę lekarski. Medyk stanie się prawdziwym medykiem! Jak widać, marzenia się spełniają! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz